Miałam przyjemność do niedawna pracować w obsłudze klienta. Obecnie w telemarketingu. Obie prace na słuchawkach, obie obciążające psychicznie. Wyniosłam z tych prac garstkę przemyśleń na temat ludzkiej natury i swojej.
Po pierwsze nigdy więcej infolinii. Zły klient to wredny klient, nawet gdy ma rację ,nie mogę mu tego przyznać, a co gorsza ku jego rozpaczy nie powiem mu i nie podyktuję treści reklamacji. Zresztą i tak jej nie złoży po tym jak wykrzyczy się na Bogu ducha winnego konsultanta. Po to chyba zresztą tam byłam- by pokrzyczeć na kogoś mógł ktoś.
Po drugie nie jestem urodzonym sprzedawcą. W obecnej pracy oferuję obsługę prawną, nie wnikajmy w koszty, ale oferta jest naprawdę fajna, kompleksowa. Tymczasem nikt oczywiście nie chce jej słuchać. Klient biznesowy uważa, że wszystko wie i wszystko ma a kiedy słyszy „usługi prawne” reaguje histerycznie zresztą podobnie na słowo „oferta” Tak wiem, nienawidzą mnie.
Ale gdyby ten klient nr 1 zamiast krzyczeć na infolinii, poradziłby się prawnika firma X dostałaby po tyłku i może jakość usług byłaby lepsza. Klienci w drobnych i większych sprawach tracą, bo nie chcą nikomu szkodzić, nawet wspomnianej zwykłej reklamacji nie potrafią napisać, a usługi są jakie są…
Nie bójcie się więc prawników, ani telemarketerów, nie gryzą.
Może nie gryzą, ale z ich powodu zacząłem wyłączać telefon. Potem, po włączeniu, boję się wiadomości, kto do mnie dzwonił.